Cześć! Dziś opowiem krótką historię.
Zawsze marzyłam,
żeby mieć dużo dzieci, rodzinę, męża, dom na wsi z dużym ogrodem w pobliżu lasu
i psa, oraz pracę, w której mogę mówić w kilku językach i sportowo grać w
siatkówkę, jak długo to będzie możliwe, oraz podróżować.
Obiektywnie mogę
stwierdzić, że spełniłam swoje marzenia z wyjątkiem podróżowania. W 2019 roku
przeprowadziliśmy się do mojego wymarzonego domku na wsi z dużym ogrodem pod
lasem. W swojej wymarzonej dużej kuchni mogłam gotować i piec, co uwielbiam.
Miałam męża Czecha i dwójkę wspaniałych dzieci. Nieoczekiwanie szybko pojawił
się i piesek. Pracowałam w firmie w Czechach, w której każdego dnia mówiłam w
kilku językach. Grałam w siatkówkę. Czego chcieć więcej? Życie spokojne i
przewidywalne w obcym kraju, który w końcu polubiłam.
Ale czy byłam
szczęśliwa? Niestety nie. Dlatego zaczęłam szukać, dlaczego nie? Czego mi
brakowało? Rok 2022 był przełomowy. Odeszłam od męża, bo po 3 latach kryzysu
nie byliśmy w stanie utrzymać naszego małżeństwa. Poczułam ulgę, bo pierwszy
raz w życiu poszłam za tym, co tak naprawdę chcę ja. Zawsze spełniałam
pragnienia innych. To inni byli ważniejsi niż ja – dzieci, mąż, rodzina,
sąsiedzi, znajomi, koleżanki. Zawsze ustępowałam, dopasowywałam się. Unikałam w
ten sposób konflikty, żeby nikt się nie denerwował, żeby mnie lubili,
akceptowali. To była dla mnie najtrudniejsza i najboleśniejsza decyzja w życiu.
Ale czułam, że jest to dobra decyzja.
W tym samym roku
pojawiła się nieoczekiwanie wspinaczka w moim życiu. W marcu 2022 weszłam na
swoją pierwszą skałę. I zakochałam się bez pamięci. Pomalutku i stopniowo ze
świetnym trenerem-kumplem robiłam postępy i poznawałam świat wspinaczki:
atmosferę, outdoor, dziurawe i zniszczone ubrania, poranione palce, podróże po
przeróżnych krajach, a przede wszystkim szczęśliwych i wyluzowanych ludzi.
Fascynowało mnie to i chciałam więcej.
Po kilku miesiącach, kiedy zaczęłam się czuć szczęśliwsza i wolniejsza, przyszedł nieoczekiwany cios. Pod koniec roku poszłam na coroczne badanie USG piersi. Miałam cysty, więc bardzo odpowiedzialnie chodziłam co roku na badania kontrolne już kilka lat z rzędu. Wprawdzie skierowanie dostałam już we wrześniu, ale miałam w tym okresie ogromne stresy w pracy. W dziale, w którym miało pracować 5 ludzi plus szef, nagle zostałam sama. A w tej firmie w Niemczech pracowałam dopiero 7 miesięcy. Dlatego przekładałam to badanie na potem.
Czy
kwestia 2-3 miesięcy zrobiłaby różnicę? Trudno powiedzieć. Możliwe, że guz
byłby mniejszy. Ja nie odczuwałam żadnej zmiany. Dlatego też odkładałam.
Pod koniec grudnia odbyło się badanie. Od razu zła sprawa. Szybko mammografia i
decyzja – biopsja. Termin ustalono na 4 stycznia 2023. Ale ja ciągle uważałam,
że to nic złego, że guz nie będzie złośliwy. Na wszelki wypadek nie przeczytałam
opisu USG. I tak bym nic nie zrozumiała.
12 stycznia,
czwartek, godzina ok. 13.30, szpital w Libercu postawiono diagnozę jak wyrok
śmierci. Świat, który dopiero zaczęłam budować dla siebie i swoich dzieci,
krótko po zmianie pracy, nagle się zawalił...
Komentarze
Prześlij komentarz